Podróżowanie zasadniczo zmienia naszą perspektywę patrzenia na świat. Wystarczy ruszyć się ze swoich czterech kątów i pojechać w góry, by dostrzec, jak różni są od nas rodowici górale. A co dopiero inne narody! Polska wciąż jest krajem dość jednolitym, chociaż przez setki lat mieszały się u nas różne kultury, nie możemy się porównać np. do Stanów Zjednoczonych czy większości afrykańskich krajów. Dzisiaj opowiemy o najdziwniejszych zwyczajach ślubnych na świecie, a gdy następnym razem pojedziemy w gości, nic nas już nie zdziwi. Zapraszamy do lektury!

Niemiecka demolka
Zacznijmy od naszych skrupulatnych zachodnich sąsiadów, Niemców. Polakom kojarzą się oni z przesadną pedantycznością i perfekcjonizmem. Zdziwicie się zatem, jeśli powiemy Wam, że i Niemcy robią czasem bałagan. Istnieje pewien niemiecki zwyczaj, „polterabend”, który obowiązuje przed ślubem. Dzień przed ślubem przed domem młodej pary zbiera się zbiorowisko mniej i bardziej przypadkowych ludzi. Oczywiście bez zaproszenia – zwykle są to osoby dorosłe, rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, a często też nieznajomi. Następnie przed drzwiami wejściowymi robią niezłą rozróbę – tłuką wszelkie szklane i porcelanowe przedmioty, jakie przyjdą im do głowy. Talerze, szklanki, kubki, umywalki, butelki, wszystko po to, by para młoda mogła wspólnie posprzątać cały ten bałagan. Pan młody ma także poczęstować gości wódką, a panna młoda przygotować jedzenie. Zwyczaj ten ma symbolizować rozstanie się z przeszłością, zerwanie dawnego życia – czyli więzów rodzinnych i przyjacielskich. Jest niejako rytuałem przejścia do nowej roli społecznej. Młoda para musi uprzątać bałagan, czyli rozprawić się problemami przed wstąpieniem w związek małżeński. Zwyczaj tłuczenia szkła pochodzi z tradycji, kiedy wierzono, że hałas odpędza wszystkie złe duchy, dzięki czemu dane małżeństwo będzie szczęśliwe. Jeśli macie zatem stare talerze, które nie chcą się potłuc, polecamy wycieczkę do Niemiec i wstąpienie na jedną z takich uroczystości.

Zakaz wychodzenia do toalety!
Pozostając przy zwyczajach ślubnych, przeniesiemy się na dziewicze Borneo, w którego głębokich dżunglach nadal mieszkają plemiona zupełnie odcięte od cywilizacji. Jedno z nich zasłynęło ciekawym ślubnym zwyczajem, który dotyczy zakazu wychodzenia do łazienki aż trzy dni po ślubie. Świeża młoda para musi cały czas siedzieć w zamkniętym pokoju i powstrzymać się od wydalania jakichkolwiek płynów oraz mycia się, co ma gwarantować ich długie i szczęśliwe życie oraz płodność. Te trzy dni z pewnością są prawdziwą męczarnią dla małżonków, ale ten trud ma symbolizować umiejętność radzenia sobie w nawet najtrudniejszych sytuacjach. Podobno nie ma żadnej taryfy ulgowej.

Kenijskie tradycje
Bardzo ciekawe zwyczaje ślubne mają Kenijczycy i na pewno trudno byłoby nam je zrozumieć z europejskiej perspektywy. Pierwszym z nich jest opluwanie panny młodej przez jej ojca. U nas byłby to wyraz pogardy i braku szacunku, natomiast w Kenii to sposób na życzenie córce samych wspaniałych rzeczy. Ojciec opluwa zatem wyprowadzającą się córkę z głowę oraz w pierś, a ona opuszcza dom u boku pana młodego, nie oglądając się za siebie. Ale na tym nie koniec. Po tym, jak dotrą do domu, pan młody przez pierwszy miesiąc musi nosić ubrania swojej żony, by w pełni zrozumieć niedole kobiety. Gdyby feministki wiedziały tym zwyczaju, na pewno postulowałyby, by wprowadzić go w życie. Może więc nie wgłębiajmy się w szczegóły i nie dociekajmy, które części garderoby muszą nosić panowie.

Dywan z gości
Jednym z bardziej zaskakujących ślubnych zwyczajów jest ten, który do dziś praktykuje się w Polinezji Francuskiej. Polega on na tym, że goście kładą się twarzami do ziemi, a para młoda przechodzi po nich, niczym po dywanie. Nie bardzo mamy pomysł, dlaczego spacer po gościach ma zagwarantować szczęście młodej parze – być może chodzi o symbol jedności i więzów, których nie można zerwać. Od chwili zaślubin, małżonkowie mają być najważniejszymi dla siebie osobami, a rodzina i przyjaciele schodzą na drugi plan. Zakładamy, że goście nie ubierają najbardziej eleganckich strojów, jakie mają w szafach.

Warto przeczytać