Filipiny, kraj tysiąca wysp, największy producent kokosa na świecie, słynący także z pięknych i rozciągających się na długie kilometry tarasów ryżowych. Dom dla jednego z najsłodszych zwierząt na Ziemi – Tarsjusza. Temperamentem przypominają bardziej kraje Ameryki Południowej, niż Azji. Dzisiaj spróbujemy się zmierzyć z kilkoma faktami i mitami, jakie krążą o Filipinach w sieci i wśród podróżników. Jesteście ciekawi, czego nie wiecie o tym kraju? Zapraszamy do lektury.

Wyśmienite jedzenie: MIT
Z tym mitem musimy się rozprawić bardzo szybko. Wiele osób uważa wszystkie kraje Azji za prawdziwy raj dla smakoszy, a wędrówkę po miastach i miasteczkach wyobrażają sobie jako spacer przez niekończące się targi dzienne i nocne, które uginają się od fantastycznego jedzenia. Takich doświadczeń szukajcie w Tajlandii i Wietnamie, ale nie na Filipinach! Po pierwsze, Filipiny to kraj wyspiarski, więc siłą rzeczy utrzymuje się głównie z tego, co sam jest w stanie wytworzyć. Jak już wspomnieliśmy we wstępie, Filipiny są największym na świecie producentem kokosa, co wiąże się z tym, że kilkadziesiąt milionów ton tego owocu jest eksportowanych. Kokosy są więc dość drogie, ale wyroby z nich powszechnie używane w kuchni. Jeśli lubicie smak i zapach kokosa, to po miesiącu życia na Filipinach pewnie wasze zdanie na ten temat diametralnie by się zmieniło. Poza tym, Filipińczycy przeżywają obecnie fascynację kuchnią zachodnią, w tym także europejską – ale w złym wydaniu, czyli fast foodów. Uwielbiają jeść cieknące tłuszczem burgery i frytki, więc znajdziecie tu sporo takich knajpek i barów. Ogólnie, kuchnia filipińska jest nudna i jednostajna, i niewiele osób cieszy zrywanie i jedzenie owoców prosto z drzewa. Właściwie, mocną stroną kuchni filipińskiej są wyciskane soki, które są naturalnie bardzo słodkie.

Problemy z komunikacją: MIT
Często obawiamy się podróży do krajów azjatyckich ze względu na różnorodność tamtejszych języków, które dla Polaków brzmią jak z zupełnie innej planety. To prawda, języki azjatyckie to inna rodzina językowa, niż nasze rodzinne korzenie praindoeuropejskie, ale w krajach takich, jak Filipiny, zdecydowana większość społeczeństwa dobrze posługuje się angielskim. W badaniach społecznych z lat 2000 stwierdzono, że aż 52 milionów Filipińczyków zna angielski, co czyni to państwo jednym z największych anglojęzycznych krajów na świecie! Więc bez obaw, wycieczka na Filipiny nie zakończy się szybką nauką języka migowego i pokazywaniem obrazków miejscowym. Inna sprawa wycieczka, inna sprawa sprawy formalne, które na Filipinach to prawdziwa droga przez mękę. Jeśli ktoś zakocha się bez pamięci w tym kraju, musi liczyć się z biurokracją, łapówkarstwem i innymi tego typu sprawami. Paradoksalnie, Filipińczycy nie przepadają na obcymi, którzy chcą zżyć się z ich społecznością. Ale to już temat na inną rozprawę

Popularny kierunek turystyczny: FAKT
Turyści uwielbiają podróżować na Filipiny. Jest tanio, zielono, ciepło i egzotycznie. Co ciekawe, według statystyk, aż 90% zagranicznych odwiedzających wybiera sobie na cel jedną z mniejszych filipińskich wysepek, Boracay. Nie ma się co dziwić, bo Boracay jest istnym rajem na ziemi – przepiękne plaże i zjawiskowe krajobrazy. Inna sprawa, że na Boracay są najlepsze połączenia z wielu miejsc, w tym z Manili czy Bangkoku w Tajlandii (bo dużo osób tu przybywa, więc Filipińczycy o to dbają). Boracay ma dobrą infrastrukturę turystyczną w każdej półce cenowej, ale nie liczcie na hotele przy plaży – Filipińczycy mają zupełnie inny styl budowania, i niekoniecznie pozwalają zagranicznym inwestorom na taką ekspansywność. Najpopularniejszym miejscem na Boracay jest White Beach. Poza tą wyspą, wielu polskich turystów interesuje np. Bohol i Palawan. które nie cieszą się już takim zainteresowaniem, jak słynne Boracay. W ogóle, musimy powiedzieć, że Polacy mają w sobie żyłkę odkrywcy, ponieważ ze znanych nam doniesień, zapuszczają się w różne ciekawe zakątki na Filipinach. Jeśli dla reszty świata Filipiny to Bracay, to dla nas to dużo większy kraj!

Świetny dostęp do Internetu: MIT
Na koniec, bardzo ciekawa kwestia - dostęp do Internetu. Filipińczycy biją resztę świata pod względem wysłanych smsów, są w tym lepsi nawet niż Amerykanie czy Japończycy. Nam ten fakt łączy się w całość z doniesieniami o kiepskich połączeniach internetowych - bo kto w dzisiejszych czasach wysyła jeszcze smsy? Na Filipinach nie ma co liczyć na obszerne relacje na facebooka czy inne portale społecznościowe. Sieć jest w naprawdę marnym stanie!

Warto przeczytać